CZTERNAŚCIE
Nazywam ją – Panienka.
Teraz – kiedy ją wspominam.
Przyszła do redakcji na krótki staż po studiach.
Była już ” Panienką ” po pierwszym małżeństwie.
Wiośniana. Zalotna.
Zalotna w subtelny sposób : …to szelmowskie spojrzenie przymrużonych oczu.
Oczu Szeherezady.
Boże… mój kochany słodki – kilka… kilka zaledwie pocałunków…
A wystarczyło, bym potem latami jej imię szeptał na ucho gwiazdom i wierszom.
Od czasu, gdy zawitała do redakcji – w drodze do pracy kupowałem świeże, rozpachnione drożdżówki.
Czekały na nią.
Pewnego wieczoru z grupą nas, dziennikarzy, wybrała się i ona na ognisko zafundowane przez
jakichś sponsorów.
Była noc jednej gwiazdy. Wszystkie, ile ich tam jest, w-iskrzyły się w jedną.
W drodze do domu wstąpiłem na pocztę i nadałem do Panienki telegram:
JESTEŚ CUDOWNA CUDOWNA CUDOWNA
i tak czternaście razy.
Czemu akurat tyle ? Dziesięć – to by była liczba. Czternaście – to kaprys.
A kaprys – to Poezja.
Dodaj komentarz