A L B E R T I M I K O Ł A J
Ma spokój, chłopina… – pomyślałem o swoim nieżyjącym już szwagrze.
Chłopina – trochę to protekcjonalnie brzmi… ale, słowo honoru –
Albert po mistrzowsku niczym się nie wyróżniał.
O rodzinę dbał.
O swoje małe gospodarstwo : gadzina nie mogła narzekać,
trawom nie dał zbyt bujnie wyrosnąć,
buraki ( ć w i k l e ! ) przerwane, przeplewione.
Motór wyrychtowany.
Na mszy taca nie musiała patrzeć z wyrzutem.
Pracę traktował ze śmiertelną powagą : elektromonter
albo tak swoje zajęcie wykonuje, albo nie żyje.
Można było na Alberta liczyć – i on mógł liczyć na innych.
Czasem z Nagłowic przyjeżdżał do niego Rej –
razem opatrywali ule a Mikołaj robił notatki do ” Żywota człowieka poćciwego ” .
– – – – – – – – – – – –
styczeń 2013
Dodaj komentarz