K A T A S T R O F A
łaknę snu
nie snów
wykradam kilka nieoddechów
z wiecznego snu
wtedy świat trzyma mnie za rękę
i ma twarz ukochanej
łaknę nadziei
jak rozszalały zwierz
kopytami pożądań
tratuję knieje sprzed milionów lat
jestem katastrofą
jestem asteroidą przybyłą z nieistniejących galaktyk
i spadam sam na siebie
Dodaj komentarz