O   P O R A N K U

 

 

O  MOJEJ  POEZJI

 

w łachu z lumpexu

 

tyle że ogolony

 

grzebię w kontenerach

 

na nieszczęścia

 

 

 

 

DWA  SERCA

 

moje

tak starannie

przetacza myśli

ku słowospadom

 

a serce

mojego

majakowskiego

stuwiersza

 

poezjobiegu

aorty

rwie

 

 

 

 

G W I A Z D Y

 

złotowłose

 

jasnoboże

 

szepczę do gwiazd

 

a im głupio

że takie dzikie

niegramotne

 

 

 

 

T Y S I Ą C

 

rysik

myślografu

oszalał

 

skorupę

nieziemską

rozrywa

tysiąc

meteorytów

bilewicza

 

 

 

 

W A G A R Y

 

ta twoja nadopiekuńczość

tato

skarży się mój wiersz

 

chcę się sam ubrać

sam zalać mlekiem te cholerne płatki

i udając że myję zęby

obmyślać

wagary

 

 

 

 

A P E L

 

nie rzucajcie okruchów

wierszoptakom

 

was to bawi

dzieci się głupio śmieją

a potem nie można przejść przez rynek

żeby nie obesrały

świętego

naszego

spokoju

 

 


Komentarze

2 odpowiedzi na „O poranku”

  1. nasz święty spokój
    obesrany
    a to mu się dostało

    wreszcie można niepokoić się
    lekko
    i bez poczucia winy

    🙂

  2. z jednej strony kontener z nieszczęściami
    a z drugiej meteoryty bilewicza

    i świat to potrafi

    choć się
    nie golił

    nawet

    biegaj biegaj po niebie
    odmówię czasem
    nowennę do Latarnika

    jego słowa świecą mi

    🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *