Ktoś wykrzyknął: – Tej miłości będę wierny zawsze!
– Rozumiem – rzekł obywatel Tu – ja też tak kocham swoje błędy.
Przez park szła Cyganka o mrocznej, niepokojącej urodzie. Niesłowiańska śniadosć cery, nienadwiślańska biel zębów, niemieszczanskie ruchy wężowej kibici.
Obywatel Tu doznał olśnienia. W domu – na tzw. ślepej mapce świata starannie zakreślił wokół globu strefę hipokryzji.
Nie dam się kopać we własnym mieszkaniu – postanowił obywatel Tu po nieudanej naprawie gniazdka elektrycznego. Od tej pory obywatel Tu jest stałym odbiorcą świec stołowych w pobliskiej drogerii.
W gniazdku zamieszkała mysz. Jest kulturalna, liczy do dziesięciu, ale tylko na siebie.
Na zatłoczonej ulicy przez tłum przechodniów przeciska się obywatel Tu – na oślep, z zawiązanymi chustką oczami.
– Zgubiłem większą sumę pieniędzy – wyjaśnia – i szukam właśnie uczciwego znalazcy.
Obywatel Tu kiwa głową: – dzisiaj już nikt nie zakochuje się w kwiaciarkach. Pośród anemonów, bzu, fikusów starzeją się samotnie, gorzko. Te same dziewczyny, które miałyby ogromne powodzenie, gdyby założyły salon masażu albo w stroju topless czyściły samochody biznesmenów.
Obywatel Tu wierzy tym, którzy mówią, że jest dobrze, i tym, którzy mówią, że jest źle.
Ufa kobiecie, która zapewnia go o swej miłości i wierności.
Przytakuje kupcowi, gdy ten ze szlochem zwierza się, iż dokłada do interesu.
Obywatel Tu w śmiechu chce słyszeć tylko śmiech, w płaczu ? tylko płacz.
Za to nocą przy zasłoniętych oknach zachłannie czyta książki Conrada.
Obywatelowi Tu podobają się młode i ładne kobiety. Jest to banalna skłonność i obywatel Tu nie chce się do niej przyznać nawet przed sobą. Od czasu do czasu z zachwytem wpatruje się w jakąś brzydulę. I tak jak wosk mięknie w rozgrzanej dłoni, tak brzydula ładnieje pod spojrzeniem obywatela Tu.
A on?
Smutny i szlachetny kładzie się do łóżka ze swoim ulubionym fikusem.
Fruwa obywatel Tu jedynie we wtorki i piątki. 1 to też tak, żeby się ludziom nie rzucało w oczy. Po ziemi. Tisze jedjesz, dalsze budujesz.
Nadciągała jesień.
– Nie chcę brać odpowiedzialności za to, co teraz się stanie – zdecydował obywatel Tu. I odfrunął w bezładnej gromadzie bocianów, zanim pierwszy szron zwarzył różowe pierśi malw.
W poglądach obywatela Tu panuje prawdziwie wzorowy bałagan. Idealizm subiektywny miesza się tu z pryncypialnym materializmem, etyka świecka z dziesięciorgiem przykazań, po kątach walają się resztki epiku-reizmu, na środku zaś piętrzy się stworzony przez Pana Boga głaz, którego Stwórca nie może udźwignąć.
I tylko w niedzielę obywatel Tu spokojnie popija bulion, nie dbając o to, co było pierwsze: kura, jajko czy niesprawiedliwość.
Od paru tygodni obywatel Tu obywa się bez ust. Jego twarz wyszlachetniała: więcej w niej teraz porządku, uspokojenia, niezakłóconych proporcji.
A dania w barze mlecznym zamawia wskazując palcem na chłodnik czy pierogi. Że to niegrzecznie? W końcu
w barze mlecznym nie można wymagać takich manier jak u Wierzynka.
Zmęczony, niewyspany; podkówki pod oczami. Ale oczy te błyszczą!
Przez całą noc obywatel Tu uwalniał dni zamknięte w kalendarzu. Uratował też wielu zakochanych kretynów, wypuszczając ich rozsądek z aresztu Amora.
Przyjaciele posądzają obywatela Tu o skłonność do totalnej negacji. Nie wiedzą o tym, że w najcieplejszy dzień lata obywatel Tu wybiera się do olszynki w lasach łęgnowskich. W niewielkim lasku, w cieniu nikomu niepotrzebnych olch, rośnie mięta. Bujna, bogato rozkrzewiona. Obywatel Tu gładzi aksamitne listki. Najdorodniejsze rozciera między palcami. Mruży oczy. Potakująco kiwa głową.
Pięknie zaświeciło słońce. Obywatel Tu z samego rana zadzwonił do szefa, donosząc mu o złamaniu nogi.
W następnym dniu pokazało się już trochę obłoków, sunących wysoko, wysoko pod błękitem.
– To tylko pęknięcie kości – sprostował obywatel Tu.
Poranek trzeciego dnia już nie brał szturmem okiennych zasłon. Dzień przywlókł się nie wiedzieć skąd, mroczny i zziębnięty.
Właściwie to było zwichnięcie, z którym można z powodzeniem udać się do pracy.
Swoim ulubionym kotom obywatel Tu nadal imiona Zawsze i Nigdy. Okazało się, że Nigdy jest pieszczochem, który zawsze przebywa w domu. Natomiast kot Zawsze na długie okresy znika i nigdy nie można się go dowołać.
Ktoś radził obywatelowi Tu, żeby kotom pozamieniał imiona. Ale on nie tylko nie przystał na tę propozycję, ale dodał, że szuka dla siebie żony o imieniu Wierna.
Obywatel Tu stał na skraju łąki, wpatrzony w żółty kopczyk pośród miękkiej młodej trawy. Kopczyk począł drgać, z wnętrza wydostawały się grudki tłustej gliny, rudawo połyskujące w słońcu. Wreszcie na powierzchnię wysunęła się ręka. Po chwili wahania obywatel Tu uścisnął tę dłoń. Wtedy ręka schowała się,
kopczyk się zapadł, a miejsce po nim pokryła kępka trawy z kwitnącym dmuchawcem, na którym miękko osiadł paź królowej.
Obywatel Tu lubi szybką jazdę. Nie zraża się opowieściami o pękniętej oponie czy o defekcie kierownicy. Pęd, niczym nieskrępowany pęd, oto jego hasło.
I nigdy nie zobaczycie obywatela Tu bardziej odprężonego i uszczęśliwionego – niz u celu przejażdżki, kiedy opiera swój wehikuł o omszałe sztachety płotu i pedantycznie uwalnia nogawki spodni od spinaczy.
W ciepłe deszczowe dni obywatel Tu woli formę istnienia rabarbaru. Na rozłożystym zielonym karku czuje krople, czyste i mocne. Mógłby też być pietruszką, ale jest to bardzo moczopędne.
Obywatel Tu podnosi palec do góry: – Jest prawdziwym mrokiem i prawdziwą niewolą. Jest władcą najbardziej bezwzględnym, inkwizytorem ponurym i nieprzebłagalnym, tortura bez początku i bez końca.
Dnem, nad którym nie ma powierzchni, grzęzawiskiem bez błędnych ogni, chmurą, za którą nie kryje się słońce – tym wszystkim i jeszcze wszystkim innym jest BANAŁ.
Obywatel Tu nie ma psa. Pies nie ma obroży. Obroża nie ma smyczy. Smycz nie ma obywatela Tu.
Obywatel Tu napotkał dziewczynę o krowich oczacz. Wielkie, mięsiste, o barwie marynowanych śliwek, pół połyskliwie, pół matowo kontemplowały świat. Albo raczej – dokonywały jego absorpcji, jak czarna skrzynka z lekcji fizyki.
Obywatel Tu zamyczał. Cicho, porozumiewawczo.
W zgiełkliwym, ciekawskim i bezwzględnym mieście jest jeden azyl i jedna godzina intymna. Co wieczór,
o zachodzie słońca, w samym środku wylmiałego osiedla eksploduje dziennik telewizyjny, a po tym artyleryjskim przygotowaniu nacierają po dźwiękowych ścieżkach bohaterowie policyjnych filmów.
I wtedy właśnie obywatel Tu może beztrosko, nie nagabywany przez nikogo, przesiewać gwiazdy w osiedlowej piaskownicy.
Na oknie stoją dwie doniczki. W jednej rośnie trumienka. Trzeba ją podlewać raz w tygodniu łzami skrzywdzonych poetów.
W drugiej doniczce zwykła trzykrotka. Zwykła, najzwyklejsza – a to właśnie najbardziej tajemna skrytka obywatela Tu.
Wystarczy unieść kwiatek wraz z ziemia uczepioną korzeni, by znaleźć pudełko z brązu. W pudelku leży karteczka zwinięta w rulonik. Trzeba mieć odwagę obywatela Tu, by – tak jak on – nigdy do tej karteczki nie zajrzeć.
Nieporównanie świeży zapach pierwszych wiosennych pokrzyw. Nie zważając na gawrony obywatel Tu biegnie do panny Tam. Panna Tam to jego ulubiona fryzjerka: już ona potrafi wąsikom obywatela Tu nadać kształt brzozowych listków!
Raz w miesiącu, nad ranem, tak o trzeciej – czwartej, obywatel Tu wstaje, ubiera się, a potem godnie
i bez pośpiechu wychodzi na ulicę. Na róg, koło apteki i baru, pełnego stołków z nogami wycelowanymi w świt.
I tutaj ? w śmiech!
Pewnego razu podczas spaceru obywatel Tu napotkał na ścieżce głaz, na którym wyryte było jedenaste przykazanie.
Obywatel Tu odcyfrował je, zadrżał i czym prędzej wrzucił głaz do pobliskiej rozpadliny.
I tylko od tamtej pory obywatel Tu jak ognia unika gadulstwa, przelewania z pustego w próżne i kilku jeszcze tego rodzaju słowiańskich rozrywek.
Rozwiany płaszcz, przekrzywiony krawat, włosy w nieładzie, dziki przestrach w oczach.
…Ta szczupła pochylona sylwetka ? to przecież obywatel Tu!
Przyjaciele zatrzymują go: skądże tak biegniesz, przed czym uciekasz, człowieku?
– Tam, tam, kobieta! – wskazuje za siebie obywatel Tu. Dodaje jeszcze: – Piękna i światłoczuła!
i wyrywa się z objęć przyjaciół, ucieka, ucieka – a u końca ulicy wzbija się w powietrze i znika za masywnym krzyżem kościoła Wszystkich Świętych.
Jeśli wszyscy mają piękne i udane dzieci, jeśli wszyscy mają utytułowane żony, pocałunki rozkosznych dzieci, uznanie utytułowanych żon, jeśli wszyscy mają kilkupokojowe mieszkania a w tych mieszkaniach najnowsze zdobycze techniki, jeśli wszyscy są zabezpieczeni przez udział w czymś co zabezpiecza – to na
obywatelu Tu spoczywa tym bardziej obowiązek, aby był obywatelem Tu.
Oczywiście, obywatel Tu mógłby tak jak wszyscy inni założyć rodzinę, pobudować się, umeblować, może nawet zająć się prokreacją (w zasadzie – ktoś to musi robić…).
Najpierw jednak obywatel Tu musi uregulować świat, który spieszy.
Dodaj komentarz