Pokoje gościnne

P O K O J E   G O Ś C I N N E      w Latarni  Morskiej  Faros

 

M. Monroe    :  Dobrze, że mnie tu ściągnąłeś, latarniku.

Masz tu piękną wyspę!

Latarnik          :  Ujdzie w tłoku… Jeszcze nie byłaś na samej górze latarni!

Mogę ci mówić  –  Merry Christmas?

Merylin zaśmiała się  –  tym swoim cudownym śmiechem.

–  A ja ci będę mówiła  –  Faros.

Wiesz… na tę wieżę to ja chyba nie wyjdę… tyle schodów…

–  To te prochy, Merry, co?

–  Ale tu przyjechałam   c  z y s t a !

Zresztą… wiem  –  grzebałeś w moich bagażach…

Podeszła i cała się w niego wtuliła.

–  Mój Farosie, mój Farosie

dobrze jest mieć wszystko w nosie!  –  zrymowała znienacka.

–  Coś ci jeszcze chciałem powiedzieć, malutka Merry  –  po co ci

to śpiewanie?

Znasz się na tym jak kura na pieprzu.

Marylin spochmurniała.

–  To ci  –  nie wyrażę się  –  to ci pieprzeni menadżerowie tak wodę z mózgu

zrobią! „Dasz radę, Marylin, dasz radę”  „Pogięło was? Głosu nie mam,

słuchu nie mam  –  i za Ellę mam robić?? ”

I w sumie  –  wygłupiłam się.

Ciągle stała bliziutko niego. Taka bezbronna to jest tylko gwiazda zaranna,

jak na nią z wieży patrzeć… I taka piękna… – przeszło mu przez myśl.

–  Wiesz, Faros, co mnie jeszcze strasznie wkurza? ale to strasznie!

–  Domyślam się, Merry Christmas  –  ta scena nad tym wywiewem

powietrza… jak ci tak tę spódnicę podnosi…

–  Najpierw mnie to bawiło jak to kręciliśmy… Potem  –  na kolanach

reżysera błagałam… Montażystce pół miliona dolców proponowałam..

ale gdzie tam…

I teraz te pacany niczego z całej Marylin nie pamiętają  –  tylko, że się jej

ta cipka chłodzi…

Ja się pochlastam!…

 

 


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *