Wiele razy zdarzało się, że życie było szybsze ode mnie.
To znów ono zwalniało a ja rwałem do przodu jak głupi.
Coś mi mówi, że metę przekroczymy jednocześnie.
* * * * * * * * * *
Dziwny.
Przywiozło go pogotowie z ulicy, na której zasłabł
i stracił orientację : gdzie jest… kim jest…
W sali szpitalnej też jeszcze słabo rozpoznawał rzeczywistość :
pytał o godzinę – ó s m a . A to rano czy wieczorem?
Czy ja jestem w jakimś eksperymentalnym szpitalu ?
Różne cyrki były z Dziwnym : a to wenflon wyrwał z żyły
a to pielęgniarkę – gdy się nad nim pochyliła –
zaczął obmacywać. ” Coś pan ! Swoją żonę se obłapiaj !! ”
Dziwny. Józefek. Lat 92.
Konfliktowy. Gdy odwiedził go – z łaski! – jakiś daleki krewny –
warczeli na siebie jak dwa warany.
Nad losem Dziwnego w następnych dniach zawisł znak zapytania
surowy i milkliwy jak hak portowego dźwigu.
Dodaj komentarz