Tajemnice

L U C Y N K A

 

W domu nieopodal dziewczynka uczyła się gry na fortepianie.

Nosiła dźwięczne  –  jak sygnaturka  –  imię Lucynka.

Czasy trudne, okupacyjne. Tato dziewczynki miał firmę przewozową. Firma –  to jedna ciężarówka na holzgaz.

Było parę przejażdżek! Pachniało osobliwie  –  przypalonym drewnem.

Lucynka była szczuplutką panieneczkę o buzi jak biały tulipan. Żadnych chłopakowatych podchodów do niej  –  uwaga samczyka

była skoncentrowana na pani od rysunków  –  miss szkół podstawowych  ( wówczas  –  powszechnych )  Rabki, Chabówki i okolic.

Pognębiana codziennie lekcjami i ćwiczeniem  –  Lucynka ułożyła piosneczkę:

Byłam beztroska, byłam szczęśliwa

a teraz życie me przesłonił smutku cień

bo wujek wciąż mnie na lekcję wzywa

i muszę ćwiczyć cały boży dzień!

 

Ja już nie mogę dłużej tego strawić

bo muszę liczyć, liczyć i znów grać

ja nie mam czasu nawet się pobawić

ja nie mam czasu jeść ni pić ni spać!

 

A wujek jeszcze wciąż i wciąż narzeka

– uważaj, źle, tu znowu błąd się wkradł.

Ja nie wytrzymam, pójdę się utopić

albo z rozpaczy pójdę sobie w świat…!

 

Nie utopiła się chyba. W świat   –  poszła, jak każdy.

Mam jej adres.

Dokładny, stale aktualizowany.

Lucynka mieszka w mojej pamięci..

Niech i w Twojej na chwilkę przycupnie, mój Czytelniku.

P.S. Jest tajemnicą  –  czemu ta prościutka śpiewka tak mi zapadła w pamięć…

Może dziecięcy buncik Lucynki ma w sobie coś uniwersalnego ?

 

 


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *