Matko święta — ja Cię zapomniałem wziąć! Chyba mi za to głowę urwiesz…
Byliśmy na zakładowej wycieczce na wyspie DELOS.
Niedaleko. Przy bardzo dobrej pogodzie widać jej zarysy z naszej latarni.
Zawsze jednak – odmiana.
Wyobraź sobie, że akurat był tam na wakacjach Apollin ze swą mamą, Leto
( POSTAWNA KOBIETA – podobna do Marii Szarapowej, ale taka bardziej
w sobie).
Było dużo wina ( z winnicy Apollina – rym-cukierek mi wyszedł,no nie?)
więc całkiem zrozumiałe,że przyplątał się Grek Zorba ( przeszliśmy na ty –
przysiągł z ręką na sercu, że nie zbuduje mi tej francowatej kolejki – wiesz
jak się tego boję!… )
W drodze powrotnej cały czas śpiewaliśmy szanty – przy burcie baraszko
wały delfiny – przywabiły je nasze szanty – a może to, że personalna
dostała choroby morskiej i nie odstępowała od relingu.
No. To dopisz jeszcze,mój Pamiętniku, że relację z zakładowej wycieczki
latarników dedykuję —
– Wiem. Mam tu adnotację : WSZYSTKO DEDYKOWAĆ RENEZJI RENACIE
GRZEŚKOWIAK, AŻ DO ODWOŁANIA
Wykreśl to „aż do odwołania”. Niegrzecznie.
Dodaj komentarz