Z listów do OAZY
Po to się jest poetą, by z języka rozpaczy przekładać na język nadziei.
I zachwyt uczyć mowy polskiej.
OAZO – moje serce zagubiło podpis.
A anonimów nie wypada Ci wysyłać…
No i cóż tak patrzysz??
Całe lata barek był pełny – szydził ze mnie:
– Widzisz,frajerze, nawet tyle ikry w tobie nie ma, żeby się napić!…
OAZO – Twoje słowa: syreni śpiew.
Bawiło je, gdy statki roztrzaskiwały się na skałach a rozbitkowie daremnie
nasłuchiwali: do stu piratów, gdzie są te hity,gdzie te estradówy…!
Czy niechciane uczucie wystarczy wyrzucić za drzwi — czy też trzeba jeszcze
zrzucić je po schodach…
OAZO – rozpacz to bardzo przydatna odmiana gliny.
Z rozpaczy można ulepić niebo – i to co jest ponad niebem
I to co jest w nas – i płacze.
Jeśli mi pomożesz, OAZO , to ulepimy figurkę Matki Boskiej
z Guadelupe – z tą kolorową muszlą – z tymi różami wokół
i z tym meksykańskim chłopczykiem,który podtrzymuje kraj
Jej sukni…
Dom tonie w zapiskach – kartkach,karteczkach, karteluszkach (KARTECZKIZM)
Perswadują mi: – Człowieku,lepiej się wyprowadź,nie wygrasz z nami!
OAZO – Pośród miliardów, miliardów słów jest jedno najważniejsze.
I mnie nie wolno Ci go powiedzieć…!
Dodaj komentarz