Informuję wszystkich czytelników , że w poniedziałek 7 lipca 2014 roku Latarnik z Faros udał się na ostatnią służbę do Niebiańskiej Latarni. Będzie tam na nas czekał i pilnował by świeciła niezawodnie byśmy, gdy przyjdzie czas, mogli tam trafić.
Małgosia i Jurek Maj
o połetce
namazgroliła na brudno
nabazgrała na czysto
ZE SPISU CHORÓB ZAKAŹNYCH
Ustomówca – to jeszcze-jeszcze…
Ale rę k o m ó w c a jest nie do wyleczenia…
P O K A R M
chaos
zaleca się do mnie
wypiękniałeś – mówi
od czasu
gdy karmisz się
rozpaczą
* * * * * * * * *
czerwiec 2014
P I Ę K N O
jedwabny niebios śpiew
ugorów gorzki płacz
twoich sukienek w szafie
smutny szelest
piękno
przybrało postać wiernego psa
z pyskiem na moich kolanach
* * * * * * * * * * * * *
czerwiec 2014
E p i t a f i u m
Tutaj leży N I K T .
Nie żył w latach 1959 – 2014.
Mówią, że wyrządził tym ludzkości znaczną przysługę.
Nie jestem głodny.
Nakarmiły mnie sny.
Rachatłukum ze stołu sułtana.
Pocałunkami Izoldy.
Rozpływającą się w ustach – tęczą.
C H A O S I K
Niebo nasze kochane.
Ziemia nasza umiłowana.
Sumienie – wierny pies strzegący domu.
Czy był wczoraj kominiarz ?
Czy dekarz umocował gonty nadszarpnięte przez burzę ?
Czy klonowi przed domem nie poluzowały się korzenie ?
Czy dziś rano w tym skrawku błękitu
naprawdę widziałem Panienkę z Guadelupe ?
Cóż jest słodkie ?
Wełenka… robótka…
Jakieś z wielkiej dali pulsujące wspomnienie.
A gorzkie ?
Żale.
Niedojedzony tort z wygasłymi świeczkami.
Sen jadowity.
Śpiewaj, ptaszynko.
Dla mnie – do mnie – w mnie.
Przecież wiesz?
Przecież ci się zwierzyłem
tą jedną chwilką zachwytu.
* * * * * * * * * * * * *
Małe, ledwie dostrzegalne prześwity w niebie.
To tędy przedostają się wiersze.
Szukają oczu.
Szukają serc.
Ż E G L A R K A
Jestem głupia. Chcę być głupia.
Byłam głupia i taka też będę.
Głupota to mój żagiel i ster.
Remedium 39
Splatają się głosy – kobiet… mężczyzn… dzieci.
Splatają się – w co ?
W kłosek trawy – cichy… pokorny.
Głosy.
Teraz dźwięczne, sygnaturkowe.
A to co…?
Krzyk… k r z y k…!
Pamiętam :
tak wołał o pomoc gwałcony XX wiek.
z eksperymentów
latarnika z Faros
* * * * *
wiersz bezzałogowy
aparatura
zielone ogniki
bezbłędne
Jak obłąkana gwiazda…
… Niepewnie niecę szalone światła
w schizofrenicznej przestrzeni
daleki…od samego siebie daleki…
jakąś okaleczoną dalą.
Przyjęło się mówić ” w głębi duszy „.
A co to za matecznik tam jest ?
Jaka gęstwina ?
Nie matecznik i nie gęstwina.
Tam pielęgnowane jest DNA naszej osobowości.
Tam relikwie z naszych ukrzyżowań.
Śpiewki, wierszyki.
Grzywki, warkoczyki.
Huśtawki, ulubione zabawki.
Tam – Słońce – i to wokół niego
krążą planety naszych marzeń.
Ptaki jak się zachłysną świtaniem – to nie ma na nie apteki.
Kot jak się zaczai to nawet trawa wstrzymuje oddech.
Porządny obywatel jak sobie wytworzy odpowiednią skorupę
z mnóstwem kolców to ma lepiej niż kasztan.
* * * * * * * * * * * *
Stulecia nie chcą pamiętać.
Stulecia nie chcą przewidywać.
Wolą się trzymać z daleka od tajemnic.
* * ** * * * * * * * *
Warto się zastanowić – po co się zastanawiać.
Diagnoza : s z a l o n a .
Do czubków z nią.
W sali obitej wojłokiem ją umieszczono.
Pod bicze szkockie zabrano.
Na elektrowstrząsy.
Garść piguł wmuszono.
Zasnęła.
Długo, długo nie było miłości szalonej na świecie.
Zakochani całowali się ot, tak…
Obejmowali, owszem – ale bez żaru… żaru nie było…
Ani pożaru w lasach duszy.
Ani wichury.
Ani gwałtownych fal !…
Aż przebudziła się szalona miłość…
przeciągnęła się w ramionach…
roznieciła fiołki w oczach…
i najzwyczajniej w świecie… szumiąca… rozpachniona…
rozskrzydlona – poszła tam, gdzie zawsze było
i zawsze będzie jej miejsce.
Nuci… podśpiewuje… pogwizduje.
Przynajmniej wiem, że nie trzyma noża w zębach.
* * * * * *
Trzecia w nocy.
Cisza. Wprost – laboratoryjna.
Bezszelestnie krzątają się moje myśli
i obmyślenia ( to nie to samo ).
W tej anielskiej chwili proszę Opatrzność
by grasowały w moim organizmie lekarstwa.
Żeby pobudziły własne siły mojego ciała.
Ciszo – ja tak cię szanuję i cenię.
Sprzyjaj mi.
Może kiedyś kupię ci najpiękniejszą na świecie bluzkę.
* * * * * ** *
Pazury górskich szczytów.
Zaciśnięta do białości pięść Antarktydy.
Rekiny-młoty lodowych gór.
R E M E D I U M
Pływam sobie na zmyślonym listku.
Na zmyślonym stawie.
Na zmyślonej planecie.
Stąpam po niebie. Twardym. Zbitym.
Tupię, aż rozpryskują się błękitne kałuże.
Zawadiacko przedzieram się do słodkiej kołyski
zmyślonego listka.
* * * * * * *
Żar słów.
Zbliż się.
Wypalą tylko obojętność.
* * * * * * *
Opiekujesz się chorym.
Pocieszasz zrozpaczonego.
Odmawiasz modlitwę wszystkich religii i liturgii.
Do łąk świata domalowujesz kwiatek
i jego rozkołysany zapach
S U B T E L N O T K I
Na sicie poszukiwacza diament prosi kamyki :
– Zakryjcie mnie… boję się…
* * *
Pokój prowadzi wojnę do kuchni :
Nie lepiej to coś przekąsić…?
* * *
Z pamiętnika lilii :
” Subtelna… przeczysta… Nic bardziej mylnego !
Pocę się, kiedy pszczoła zbiera mój pyłek.
Na widok nadlatującego motyla – drżę
i prędziutko rozwijam z pąka świeży kwiat ! ”
= = = = = = = = == = =
marzec 2014
C I C H U T K O
– Czy ty nie możesz przestać tańczy i podśpiewywać
tym gardłowym a cieniutkim głosikiem…
– Chciałeś Hinduskę.
– Taki test : wysypałem tu dwa rodzaje herbaty liściastej.
Pomieszam je – i działaj.
Te paluszki są niesamowite!
_ A czy wiesz, że dziewczęta i kobiety z naszej wioski
wstają przed świtem, żeby jeszcze pod osłoną ciemności
zrobić kupę i siku przy torach kolejowych…
– Czytałem o tym.
Wejdź do łazienki. Masz tam prysznic, bidet, tysiące szamponów.
– I papier toaletowy w motylki ?
– I papier toaletowy w motylki.
– Jesteś b o s k i !
– Wiem. I to do tego stopnia, że nie dałem tam ręczników.
Mam je tutaj.
Po ablucjach musisz cichutko paluszkami poskrobać w drzwi…
= = = = = = = = = = = = = = =
marzec 2014
T A P I O K A
– Mogłabyś zdjąć ten dzban z głowy ?
– Chciałeś Murzynkę.
Co ci jest ?
Co ty piersi nie widziałeś ?
Potrzebna mi tapioka i rozpalona blacha
a nie napalony Europejczyk.
Zrobię nam placuszki.
Strącę parę kokosów – będzie mleko.
Zi a d o w o l o n y ?
Maślane oczy.
Przecież chciałeś tylko pomarzyć??
= = = = = = = = = = = = =
marzec 2014
K O L E J K A
na powieści
zwłaszcza napisanej
w jęz. sapkowskim
przyjęto by mnie z honorami
na dysertacji naukowej
chłodno
ale bez czekania
a ja przybędę na wierszu
kurde
jaka strasznie długa kolejka !
= = = = = = = = = = =
luty 2014
PAMIĘTNIK NASTOLATKI
1
Byłam głupia.
I to było mądre.
2
Mądrzałam.
I to było głupie.
Z CYKLU ’ F A R O S Y ’
Król Jan Bez Imienia
bał się własnego cienia
żaden cień mu nie dogodził
w dni słoneczne – nie wychodził
ach… ach… cóż za ból
Jan Bez Imienia Król
gdy deszczowo – stawał w szranki
mglisto – na skuterze do kochanki
w końcu się Słońce nad nim zlitowało
do Bezcienistych go zabrało
Jan Bez Imienia
król
wśród Elizejskich Pól…
= = = = = = = = = = = = = =
luty 2014
Z CYKLU ’ F A R O S Y „
Rita Pamfrita
nie wie co to strach
przyszłość wokalistyki
twarda kobita
Rita Pamfrita
nie wie co to strach
wszystkim opowiada
gdzie się zatrzymała
gdzie będzie śoiewała
a na to tylko czekają Wehrwolfy
bomba podłożona
t r a c h !!
Rita w piach
KRÓTKA DYSERTACJA
N A TEMAT AKTU TWORZENIA
Mam rozum !
Wywalił go cały na stół.
Obok położył kartkę i długopis.
Niemożliwe,żeby z takiego imponującego rozumu
nie powstał wiersz !
– Możliwe…! – zaśmiała się kartka, odfruwając do faceta
który na stole położył serce.
= = = = = = = = = = = = == = = =
luty 2014
P I E R O Ż K I
Zapominamy o cierpieniach.
Ale one – nie.
Muszą przecież przygotować nowe cierpienia.
Lepią pyszne pierożki z tłuczonym szkłem.
= = = = = = = = = =
luty 2014
S Z L O C H A N K A
radosna czuła mysz
klawiatura – tyż
a moje życie tonie i tonie
gdzie te pomocne dłonie
buu buu
och och och och
szloch
wygodne wesołe mieszkanko
miejsce w sam raz na szlochanko
buu buu
och och och och
szloch
wyłaźcie, Ślimak
pójdziemy bronić ojcowizny
= = = = = = = = = = = = = =
mojej kochanej Koleżance
Dorocie K A R I N
luty 2014
Z ROZPROSZONYCH NIENAPISAŃ
J U L I A N A T U W I M A
życie jest piękne
co za pomysł dziki !
chyba z Afryki
życie jest piękne
może po małmazji
w Azji
życie jest piękne
bo to pomysł MiKi
z nieodkrytej Ameryki
tu się zgina dziób pingwina
a tam dźwięczy mandolina
życie to jest archanielska pieśń
mam bilety dwa do kina
tu się zgina dziób pingwina
C Z E Ś Ć !
= = = = = = = = = = = = =
wygłupiens koleżeński
Doroty KARIN i latarnika z Faros
15 lutego 2014
B A L L A D A
przycupnęłaś w tym śnie
jak zając pod miedzą
twoje pragnienia
popatrują z oskomą
na zagon kapusty
przycupnęłaś w tym śnie
jak motyl w kokonie
twoje serce
do fruwania się rwie
przycupnęłaś na tej planecie
tak radosna
tak potrzebna
jak jeszcze jedna ballada
Adama Mickiewicza
= = = = = = = = = = = = = = =
Dorocie K A R I N
w podzięce
za p i ę k n o k s z t a ł t
14 lutego 2014
N A I W N O T K I
NIE WARTO
Przychodzi porcelana do słonia:
– Stłucz mnie.
– Poważnie mówisz ?
– Tak. Nie warto być porcelaną w tym fajansowym świecie.
Z A R A Z A
Bełkot jest zaraźliwy.
Dlatego tak wielu naśladowców
ma Andrzej Sosnowski.
P L A S T U S I O W Y P A M I Ę T N I K
z plastikowego żyta
plastikowy chleb
z plastikowych natchnień
plastikowy wiersz
a z niego zachwyt
plastikowy
NAIWNOTKI
E P I T A F I U M dla żarówki energooszczędnej
Tak oszczędzała…
tak oszczędzała…
aż się zesrała.
Z A K R Ę C O N Y
czasami świat nie wie jak się nazywa
dopóki starannie nie przeżuje
własnej wizytówki
sącząc przez słomkę
prawa Keplera
B A N A Ł
orangutan
nie wypuści z łap słońca
jeśli mu się nie rzuci
dojrzałego banału
METEORYT TUNGUSKI
dobrze
zaczekam aż nałoży pan paradne szelki
przymocuje sobie na nosie piłeczkę
i na giełdę
spoko
ma pan co najmniej dwanaście minut
na trzaskanie dziobem w telewizji
skądinąd te nerwy na maturze
to było wielkie gówno
P.S. potrzebny mi ankieter
muszę wiedzieć które lasy mam powalić
O ŻYCIU RODZINNYM
Jestem Słowianinem.
Mam rodzeństwo – super.
Jesteśmy trochę impulsywni, trochę niepozbierani.
Bywa. że skaczemy sobie do oczu.
Po co ?
I tak się trzeba pogodzić, ucałować z dubeltówki.
Jestem Słowianinem.
Napisałem Braci Karamazow.
Ułożyłem dumki ukraińskie.
Opiekuję się Ermitażem.
W dzikie letnie wieczory biegam po całej dawnej Jugosławii
z chłopakami Bregovića.
Dam radę.
Wybuduję dwie cerkiewki, paśnik i leśne przedszkole.
Będę sobie tam podmieszkiwał w chwilach zwątpień.
Słowianin.
Dzięki Ci, dobry Boże.
==================
Luty 2014
POGADUSZKI I POGRÓŻKI
Na Wawelu wiszą dwa dzwony :
Rachela i Zygmunt.
Rachela bez przerwy dzwoni do róż owiniętych w chochoły –
raz nawet dodzwoniła się do kapusty pekińskiej z pytaniem
czy mocno się tam trzymają Chińczyki.
Zygmunt – w o g ó l e k o m ó r y n i e m a ! !
I odgraża się, że nie zagrzmi dopóki nie utną rynkowi niewidzialnej ręki.
S U B T E L N O T K I
Uprawa księżyców jest dosyć łatwa:
szybko rosną – a potem same się wykopują.
I te dwanaście zbiorów w roku !…też nie do pogardzenia.
Przestań tak mściwie myśleć !
Nie mogę.
Jak przestaję tak mściwie myśleć – wybucham płaczem.
Straciłem dla niej głowę.
I teraz tułów wie, co ma robić.
N A C A Ł O Ś Ć
To już niedługo, drodzy przyjaciele.
Prawda…. jeszcze północ mrozem dmucha
i z tego co pokazują w telewizorze można wymiarkować
że z gór białe nie zeszły pleśnie.
Ale niech się tylko dąbrowa troszkę podsuszy –
idziemy na całość : wy, kochane listki
i moje myśli.
A znacie je : potrafią huknąć pięścią w stół !
= = = = = = = = =
luty 2014
AMERICAN DREAM
Tuż przed Świętem Dziękczynienia indyk Perry ze stanu Idaho
przeleciał bez międzylądowania do Europy.
Na miejsce docelowe wybrał Paryż :
liczył na entuzjastyczne tłumy.
Ale czekali na niego tylko dwaj francuscy kucharze.
Ukręcili mu łeb,, sparzyli, oskubali.
Żeby chociaż upiekli go w całości !
Nie.
Zrobili z niego potrawkę.
Nazwali ją American Dream.
= = = = = = = = = = = = =
styczeń 2014
L a t a r e n k i
Jest 7 miliardów ludzi do oszukania –
a ty oszukujesz samego siebie…?
Spiesz się ! Biegiem… biegiem !
Z a chwilę będziesz zeszłorocznym śniegiem…
Wspomnienia byłyby takie słodkie
.. . gdyby nie gryzły.
D Y Ż U R
w sylwestra
biorę zawsze dyżur
na wieży kontroli lotów
chińskich lampionów
podstawa chmur 8oo
poziom lotu 400
kurs poda ci mój kolega – wiatr
gdyby świat był dla ciebie za mały
daj znać
coś wymyślimy
= = = = = = = = = = = =
styczeń 2014
CICHA I ŚWIĘTA
Jodełka wie jak ją kocham.
Cała drży ze szczęścia.
Podzwaniają
zawieszone u jej gałązek
cacuszki moich najlepszych wspomnień.
U stóp drzewka aniołek tuli do siebie Nowy Rok –
cały we łzach.
– Bo… bo nie potrafię być dobry dla wszystkich…
– Cicho już, cicho – przecież ze mną jest to samo… a jakoś się trzymam.
Posłuchaj lepiej, roczku-boroczku, jak raduje się noc :
jestem c i c h a i ś w i ę t a !
= = = = = = = = = = = = = = = = =
napisane w końcu grudnia 2013
F A R O S T O D A Y
d o n o s i
Śmiały projekt gimnazjalistów ze Szklarskiej Poręby
przykuwa uwagę uczonych całego świata.
Gimnazjaliści proponują założenie sztucznego oświetlenia
na dnie mórz i oceanów.
Dzięki temu ilość planktonuzwiększyłaby się o 64%
a populacja ryb o ponad48 %.
Na pewno ułatwiałoby to filmowanie
kolorowych rybek, skrzydlic i wraków
oraz kręcenie podwodnych spotów reklamowych.
Liczniejszy też byłby zapewne narybek młodych uczonych.
Wszak w sąsiedniej Kudowie już dziś młodzież ww ramach recyclingu
uzyskuje na skalę fabryczną bezsens z używanego sensu.
D W U P A K
nagie drzewo nie jest ładne
naga dziewczyna jest piękna
naga prawda jest obrzydliwa
i nie do zniesienia
* * * * * *
Wszelkie życie zaczęło się w środowisku wodnym.
Kobietom z tego czasu pozostały p a r z y d e ł k a .
BALLADA O MAJTKACH
Margerita kochanka bogacza
nie nosi bielizny
nie nosi bo nie znosi
bogacz nie jest łysy ani brzuchaty
przypomina raczej Rubika
i z takim samym rozmachem
dyryguje pieniędzmi
bywa
że Margerita w parkowej kawiarni
ze swym doradcą podatkowym
układa piramidę oszustw
nagle opiera nogę na krzesełku
spódnica się podnosi
piramida się wali
doradca udając że nie patrzy
opierdala w duchu
to zmarnowane życie
ale tej nocy
bogacz wyzionął ciało
( bo przecież nie ducha )
na OIOM-ie
Margerita na znak żałoby
na trzy dni założyła majtki
i opuściła piersi
do połowy brzucha
= = = = = = = = = = = =
jesień 2013
KRONIKA SPOD KRZYŻYKA ( 3 )
Onego czasu Tepajasz rzekł do Mefajasza :
– Oto co ci powiem, Mefajaszu : pieprzysz trzy po trzy.
Proboszcz wchodzi do pokoju wikarego.
– O! ” Goła z Samoa”… I to ksiądz ogląda ?
Radziłbym ” Naga z Taga-Taga „.
– Małe datki też się liczą…
powiedział kościelny, wyrywając z ręki malca
pieniądze, jakie dostał od wujka na lody.
D C N
KRONIKA SPOD KRZYŻYKA ( 2 )
W czasie kłótni małżeńskiej proboszcz pobił wikarego
krucyfiksem, który jednak przedtem z czcią ucałował.
Wyszli ze mszy po Podniesieniu
i całowali się w załomie murów kościoła.
Jeszcze tego samego dnia przejechała ich betoniarka
– Proszę księdza, co znaczy słowo ” p u r p u r a t ” ?
– Pasibrzuch.
D C N
– Mamy nową rubryczkę, mój Pamiętniku !
– Już nie mogłem się doczekać!
KRONIKA SPOD KRZYŻYKA
Mył okna w niedzielę. Wypadł z IX piętra.
Mijając kościół nie uchylił czapki. Wyłysiał w trzy dni.
Proboszcz nie chciał ochrzcić własnego syna.
Powiedział, że to mu się w życiu na nic nie przyda.
C D N
W C H M U R A C H
Bywało już, że żyłem z głową w chmurach.
Ale mało mi tego było.
Żyłem więc z głową w niebach
siódmym… ósmym… dziewiątym…
” Daj kurze grzędę…”
Ja cię rozumiem – powiedział Bóg-Ojciec.
Za młodu też tak miałem.
Co powiesz na Błękitną Planetę ?
Żartowałem
Niech stracę… pozwolę ci żyć z głową w j e j marzeniach.
– – – – – – – – – – – – – — – – –
dla M E G
wrzesień 2013
Z c y k l u I W O
Iwo wskakuje na krzesło
Przybiera pozycję lotosu.
Mówi :
– Dobrze jest.
Ty masz mnie – ja mam ciebie.
Przeznaczenie nic nam nie zrobi.
Jest głupsze od pchły.
* * *
Iwo wyłożył się na ścieżce.
Łeb między nasturcje.
Słońce jest cholernie zadowolone
że może nagrzewać jego krótką, cichą sierść.
Iwo popatruje na osy, na motyle.
Kurde, że też im się tak chce.
– – – – – – – – – – – –
wrzesień 2013
G Ł U P I U T K I E
Mieszka ze mną s ł o w o .
Głupiutkie jest.
Umie tylko po polsku.
Po polsku się uśmiecha, po polsku płacze.
Mówią mi : po co ty trzymasz z takim niedołęgą ?
A t r z y m a m , i już !
Bo nie jest astronomem a zna się na gwiazdach.
Bo nie jest Semiramidą a kocha ogrody.
Bo wytrzymuje ze mną jakoś…
A wierzcie mi – nie jest to łatwe.
– – – – – – – – – – — – –
wrzesień 2013
C A Ł U S
Zmarł manekin z wystawy butiku ” Cóś dla karzdego „.
Długo gasł.
Ale w sobie.
Godność manekina nie pozwalała mu na okazanie
że cierpi
ze żal mu nawet tego beznadziejnego tkwienia na sklepowej wystawie.
Z tą plastikową gębą.
Z tym plastikowym uśmiechem.
Żal.
Bo przecież były i dobre chwile.
Gdy ubierano go w nowe ciuchy.
Raz nawet sklepowa fantazyjnie zawiązała mu krawat w groszki
i ze śmiechem cmoknęła go w policzek
szepcząc ” gł u p t a s „.
Ten pocałunek będzie wspominał długo, długo po kremacji.
– – – – – – – – – – – – – – – – – – –
dla M E G
wrzesień 2013
S U B T E L N O T K I
świt
szepnął mi
zasłoń na chwilę oczy
a teraz spójrz
i co ?
* * * * * * * * * * * * *
sen stroi się w koronki
dawnych szczęść
wyciąga z szuflad
czarne opaski
– – – – – – – – – – – – – – – –
wrzesień 2013
W Y C I S N Ą Ć
Dobrze ci mówili, mamo : buduję replikę wieży Babel.
A co się będę obcyndalał.
Tak, w tej dziurze.
W tej naszej dziurze, mamuś.
Wiem co robię : biura podróży z całego świata
już opłaciły rezerwację na 26 lat do przodu.
No, głupieją…
I to się będzie pogłębiało.
Licheń ? Owszem.
Nie byłem tam… nie cierpię mgły… w głowach.
Ale od strony marketingowej jest w porzo.
Urodziłem się – – o, pardon : urodziłaś mnie, mamo
dla marketingu.
Od skowronka do żaby mam łeb jak sklep : co komu wcisnąć
gdzie się docisnąć, jak ten pieprzony świat p r z y c i s n ą ć.
W stanie surowym wieża już stoi… ludziska gęby rozdziawiają
na próbny rozruch zjechały telewizje z szesnastu krajów.
Nająłem wykształciuchów : najpierw nosili kamienie na tragach
i coś tam pogadywali po polsku.
Wtedy ze szczytu puściłem racę.
Wykształciuchy zaczęli mówić różnymi językami
i udając przerażenie uciekali z budowy.,
Palce lizać, mamuś.
Nie, mamo.
W te opowiadełka już nie wchodzę.
Myślę pobudować rollercoaster – ale nie taki zwykły :
na końcu kolejka będzie się – na niby – walić
i dlatego nazwę to-to Z O R B A .
Ł y k n ą .
Dziewczyny do każdego biletu pampersy dostaną.
– – – – – – — – – – – – – –
lato 2013
T O I N I E T O
U b a w
wzeszło słońce
a po drugiej stronie nieba
jeszcze księżyc
rozsiadłem się
zaraz się pobiją
f r a s z k a
Twoje spojrzenie
g ł ę b o k i e m r o ż e n i e …
C V D O PKOl
długodystansowiec
na sto metrów
przez smutki
sprinter
na 42 kilometry
rozpaczy
Zwróciłem uwagę kierowcy, który nieprawidłowo
zaparkował pod moim blokiem.
A on na to :
– To pewnie nie zauważył pan tej wywieszki
D O S T A W A S M U T K Ó W
A jak już rozmawiamy : pod którym numerem
zastanę Latarnika z Faros ?
* * * * * * * * *
Dusza powiedziała mi :
– Muszę cię wyprowadzić z błędu – nie jestem nieśmiertelna.
Zbladłem
– To… to po co… po co ja to wszystko…!
Zaśmiała się.
– Głowa do góry – ż a r t o w a ł a m .
PYCHA I ŁAKOMSTWO
Po kilku upalnych dniach słonecznik wpadł w taką pychę
że przestał odpowiadać
na grzeczne ” dzień dobry ” łakomych sikorek.
* * * * * * * * * * *
Bicie leżącego.
Bardzo lubię.
Ale nie wypada.
P O E T A
obudziłeś się
rozejrzyj się
czy mnie tam nie ma
dobrze kombinujesz
udaję krzesło
albo dekoder
i nie spuszczam cię z oka
– – – – – – – – – – – –
sierpień 2013
S U B T E L N O T K I
Odleciały jerzyki.
Jaskółki – wkrótce.
Niebem władać będą
grzechy i dziady proszalne.
Marzenia nie cierpią ścian.
– Okna nam dajcie !
Drzwi chcemy… drzwi !
Nadzieje
wypiły po stakańczyku
wyskakują z okopu.
B A C Ó W K A
niedźwiedzie polarne
białe jak szwajcarski zegarek
niedźwiedzie grizzly
co zagrizzly niejednego miłośnika niedźwiedzi grizzly
i polskie niedźwiaduchy
posiadują sobie
przy moim pueblo
ładny masz wigwam
mówi grizzly
solidne igloo
wtóruje mu polarmiś
bacówka w porzo
zgadza się z kolegami niedźwiaduch
tylko kupy wynosić do lasu
panowie
nie jestem jakimś idiotą
z woreczkiem za swoim psem
– – – – – – – – – – – – –
sierpień 2013
Nie żyj bez celu.
Spróbuj kogoś znienawidzić.
W K O L E J C E
Kurdupel ustawił się w kolejce po szczęście.
Ludzie spojrzeli spod oka : ” I czego się taki może tu spodziewać ?
Resztek, ochłapów… ”
Pod tymi spojrzeniami kurdupel jeszcze bardziej skurduplał.
” Wezmę co dadzą… ” – szepnął.
” Torby nie mam – po kieszeniach poupycham. ”
– – – – – – – – – – – – – – – – –
sierpień 2013
O CHOROBIE I LECZENIU
Zagadnąłem o coś napotkanego robotnika.
Grzecznie odpowiedział, nawet na moment wyszedł z wykopu.
Upał – więc wydałem żartobliwy rozkaz :
– A jutro zrzucać arbajt i nad morze !
– No, ja nie mogę – ale żona jedzie, właśnie jutro.
Poczułem to nieocenione, niczym nie dające się zastąpić –
c i e p ł o w sercu.
Ucieszyłem się, że ta nieznana mi osoba pojedzie sobie
nad Bałtyk… n a s z … ukochany…
I pomyślałem : co też ze mnie zrobiła poezja.
Czy z tego gdzieś leczą ?
– – – – – – – – – – – – – – – – – – –
sierpień 2013
O M A M
no to dostaliśmy, mój małżu
po ziarenku piasku
ty ukształtujesz jak stalaktyt piękną perłę
a ja narobię wrzasku
twoja perła, mój małżu
ozdobi dekolt księżnej pani
mój wrzask
mnie samego omami
– – – – – – – – – – – – –
lipiec 2013
K O G U C I S K O
Co to się porobiło w tym naszym kurniku !
Kogut upatrzył sobie jedną i ani myśli spojrzeć na inne kury.
Już przed północą pieje teraz ten maniak.
I nie wystarczy mu wskoczyć na byle żerdź – niedawno
godzinami piał z masztu przekaźnikowego telefonii komórkowej.
Wyrodne kogucisko.
A ta wybranka to zwykła siemieniatka.
Skromnisia – zawsze w tym samym pepitku.
Do klasztoru było iść !
Pogdakuje cichutko – jakby wiersze Jasnorzewskiej recytowała.
A jajka znosi w starym kapeluszu stracha na wróble.
Pozostałe kury po dwa razy dziennie do fryzjera
pazury codziennie w innym kolorze. Tipsy się zdarzają.
Nauczyły się gdakać tak przymilnie… tak kusząco
że mogłyby w operetce występować !
A idiota nie widzi… nie słyszy…
I on line koło tej siemieniatki : to jej glistę wygrzebie
to gospodarzowi ze spichrza wykradnie pełny dziób pszenicy.
I to pianie – dla niej tylko !… – dla innych kur
zgrzyt żelaza po szkle.
Czasem wydaje im się, że w ogóle już nie są kurami.
Że to wcale nie wieś.
Nie świat.
– – – – – – – – – – – – — – – –
lipiec ( reymontowski ) 2013
P R Z E M I J A N I E
Najlepsza wyżerka jest na stypie.
Mam zawsze przy sobie śnieżno-białą chustkę.
Zaraz po przystawkach ocieram oczy pierwszy raz.
Po aperitifach – to samo.
Potem zupka na cześć trupka.
I c h u s t k a .
Z najbliżej siedzącymi przez cały czas
wymieniam uwagi o przemijaniu.
Że chwile mijają szybko a czas jak potok płynie.
Raźno wcinam drugie danie – i spadam.
Za sobą słyszę :
– Ty patrz : ten gościu wychodzi.
– Szkoda… tak ładnie mówił o przemijaniu…
– – – – – – – – – – – – –
lipiec 2013
S T A T E K W I D M O
Na luksusowym statku wycieczkowym ” Królowa Motyli ”
żaden z kucharzy nie umiał robić deserów.
Jak mogła tego nie sprawdzić główna ochmistrzyni przed wypłynięciem !
Nie sprawdziła.
I teraz – proszę bardzo : są przystawki, są aperitify
zupy jakie chcesz ( nawet zalewajka ! )
dania główne : jedne dla smakoszy, inne – dla jaroszy.
A d e s e r ? ?
Głupich lodów nikt nie potrafi ukręcić.
Szarlotka – senne marzenie : nie potrafią.
Jaki wstyd… jaki brak szpanu… jaka zgryzota !
Z tego wszystkiego śnieżno-biała farba na kadłubie zaczęła się łuszczyć.
Nie trzeba było długo czekać – GPS-owi odebrało rozum
a kapitan mailowo rozszedł się z żoną.
Wszyscy – pasażerowie – załoga
a nawet mysz kościelna z okrętowej kaplicy
jak majtek na żaglowcu ” Santa Maria ” wypatrywali lądu.
Wycieczkowiec-widmo przesuwał się opornie
bez deserów
przez ocean.
JERZYKOM
NA DALEKĄ PODRÓŻ
naszkicowane węglem
moich spojrzeń
błękitniejsze
od błękitu
szturmują
okopy grawitacji
i paroma machnięciami skrzydeł
ośmieszają sir Newtona
w powietrzu
ciepłym jak szept mamy
robią zakupy
przygotowują śniadanie
i czasem
dla draki
upstrzą
rękopis poetki
– – – – – – – – – – – –
lipiec 2013
Dlaczego tak łatwo stajecie się potworami ?
Odpowiedzcie mi : czemu tak łatwo stajecie się potworami…
Nie odpowiecie.
Nie jesteście w stanie odpowiedzieć.
Bo odpowiedzi mogłoby udzielić tylko wasze sumienie.
A już go nie macie.
– – – – – – – – – – – – – –
lipiec 2013
Ś P I E W K A O K O G U C I E
woda jeziora wstrzymała oddech
stanik odpięty
woda jeziora sfioletowiała z emocji
majtki już na piasku
woda jeziora prosi koguta
zapiej za mnie
bo się rozpadnę
na tlen i wodór
– – – – – – – – – – – –
lipiec 2013
C Z A D O W O
Od kiedy powymierali już wszyscy dobrzy ludzie –
życie nabrało sensu a świat – nowych rumieńców.
Nikt już nikogo nie może oskarżać: :
widzisz… N. jest taki dobry dla wszystkich, a ty ?
Co potrafisz ? Naostrzyć gwoździe w łożu madejowym.
Podać postronek. Zepchnąć w przepaść.
… To byli rozsadnicy kłopotów, ci dobrzy ludzie.
Teraz kłopoty się skończyły.
Wyścig szczurów przybrał właściwą nazwę szlachetnej rywalizacji.
Obojętność wobec napotkanych ludzi to najpiękniejsze
co im możesz ofiarować.
Kochani ! Nikt już nie musi być wdzięczny !!
Żadnej, najmniejszej przysługi nikt ci nie wyświadcza.
Przed nikim nie otwierasz serca
bo po co otwierać pustostan.
J e s t c z a d o w o .
Mamy tylko takie niejasne obawy, że ktoś zwinie nas w rulon
jak zużyty dywan.
I nie wywiniemy się.
– – – – – – – – – – – – – –
lipiec 2013
P I J A W K I
Wczoraj asystowałem Adaśkowi, gdy pisał ” Odę do młodości „.
Robiłem mu herbatkę z mięty – Maryla taką lubi.
Do pokoju zajrzał tato.
W mig ocenił sytuację i poleciał po cyrulika.
Przedtem wywołał mnie z pokoju.
– Dziecko – powiedz mi o co mu chodzi.
Przecież jest młody.
Ja jak byłem młody to byłem młody, i po sprawie.
Wróciłem do pokoju.
Adaś właśnie wyciągnął z kosza pomiętą kartkę
rozprostował ją i ucałował.
– Chłopie – taki bombowy kawałek bym wyrzucił…!
Z wypiekami na (mojej) twarzy wyrecytował :
– Nic dwa razy się nie zdarza
i to właśnie z tej przyczyny
,tak mi było jakby róża
przez otwarte wpadła okno
jestem może bledsza
trochę śpiąca – –
Do pokoju wparowal ojciec, za nim cyrulik z pijawkami.
Od razu zorientował się w sytuacji
i przystawił je… m n i e .
– – – – – – – – – – – – — – – – –
lipiec 2013
Rozanielony Anioł perorował :
– Anielstwo jest zaraźliwe.
Ani się obejrzymy a będzie nas siedem miliardów !
Anielica parsknęła śmiechem :
– Tu mi kaktus na skrzydle wyrośnie !…
R E M I S
Ja im wiszę jak kilo kitu.
Oni mi wiszą jak kilo kitu na agrafce.
Kto kupi dwa kilo kitu ?
Agrafka gratis.
w m i ł o ś ć u w i e r z y ć
j a k w B o g a
Małgorzata Kiryjewska
w wierszu ” Beznadziejnie „
T Y
Patrzę w lustro.
Co ty tam robisz ?
Przypatruj ę się tafli jeziora.
Znowu ty.
Ośnieżone zbocze.
Potrafisz ??
Spoglądam w niebo.
Uważaj !
Wsłuchuję się.
To przecież twój oddech !!
Szeroko rozwieram ramiona.
Odwracam się.
Boże, po co stworzyłeś pustkę…
– – – – – – – – – – – –
lipiec 2013
B A R D Z O
– Bardzo mi smutno.
– Idź się utop.
– Utopiłem się. Bardzo mi smutno.
– Szukaj wiatru w polu.
– Znalazłem. Bardzo mi smutno.
– Zgub go.
– Zgubiłem. Bardzo mi smutno.
– Będę u ciebie za piętnaście minut.
– Bardzo mi wesoło.
– Przyjadę wściekła.
– Bardzo mi wesoło.
– Na nic nie licz.
– Bardzo mi wesoło.
– Jesteś niemożliwy.
– B a r d z o n i e m o ż l i w y !
– – – – – – – – – – – – – – –
lipiec 2013
G N Ę B I E N I E
Widok szczęśliwych ludzi doprowadza mnie do szału.
Pomału !
Czyż przyrodzonym stanem człowieka
nie jest samotność i rozgoryczenie ?
Taki status przyjął Sąd Najwyższy rejestrując ludzkość.
Nie udawajcie mi tu beztroskich gołębi :
w i e m c o w a s g n ę b i.
– – – – – – – – – – – – – –
lipiec 2013
– – Ten tekst, mój Pamiętniku, wpisz sympatycznym atramentem.
Albo zaszyfruj.
– Robi się, szefie. (do siebie : ” Rany boskie, zginiemy marnie…! ”
O K A Z Y
( z obserwacji herpetologa)
Mijam wysoką, dorodną niewiastę.
Duża żmija
szepczę.
Natykam się na szczuplutką.
Mała żmija
szepczę.
Dziewczynki bawią się w chowanego.
Żmijki
notuję.
Słyszę jak sąsiadka strofuje męża.
O ! Zygzakowata !
Przefrunęła anielica.
Są więc i skrzydlate żmije
zanotowałem.
– – – – – – – – – – –
lipiec 2013
N O C L E G
Zatrzaskują się wrota.
Szczękają rygle.
Chroboczą klucze w zamkach.
Chrystus noclegu szuka.
M A T E M A T Y K A
” 1 0 „
dziesięcioma palcami
chwytam się
ostatniej myśli
” r a t u n k u ! ”
dziesięć przykazań
scalam w jedno
mnożąc je
przez siedem miliardów
dziesięć nietoperzy
pociesza mnie
gdy wiszę
nadzieją w dół
– – – – – – – – – – –
lipiec 2013
T R Y B W A R U N K O W Y
gdyby rosły tu drzewa
byłby to las
gdyby pachniały tu kwiaty
byłby to ogród
gdyby żyli tu przyjaźni ludzie
byłby to świat
– – – – – – – – – – – – – –
lipiec 2013
Miss mokrego ogrodu
układa podziękowanie dla burzy
Zacna jesteś ty osoba.
Te twoje fajerwerki.
Te bębny i waltornie z oper Wagnera.
I pierwsze krople.
Tylko nieśmiali marzyciele, długo czekający na miłość
znają takie pocałunki.
– – – – – – – – – – – – – – – – – – –
lipiec 2013
K O C I O Ł E K
burza
nieci ogień
pod kociołkiem z piorunami
czarne chmury
źle się palą
burza
idzie spać
głodna
– – – – – – – – – –
lipiec 2013
O B E C N O Ś Ć
której oczy są
niebieskie migdały
której usta
mają miękki zarys
odległych wzgórz
której obecność
napełnia mnie
aniołami
– – – – – – – – – – – – – –
koleżance
Danucie P A S I E K A
lipiec 2013
Teresa ” E S A ” Floresa
śle SMS do syna w liceum
wciąż cały jesteś
we mnie
nie mówię ci tego
niech ci się zdaje
że już się urodziłeś
– Pamiętniku, trzeba wprowadzić zmiany na pierwszej stronie.
– Słyszę… i jestem posłuszny…
– P i s z i :
D O S S I E R
imię i nazwisko : KILO KITU NA AGRAFCE
obecne zajęcie : Z W I S A M
komu : W S Z Y S T K I M
wieczór smutny
całą noc prześlęczał
rankiem wiersz przyniósł
z kubkiem mleka
i bzykaniem muchy
* * * * * * * * *
pelargonia
na balkonie
długo nic nie pisała
teraz ma sześć notatek
i jeden wiersz
– – – – – – – – – –
czerwiec 2013
Ś W I E R G O T Y
– Znalazłem glizdę !
– Nie mówi się ” g l i z d a ” tylko dżdżownica.
_ Ale jedna moja koleżanka – –
– Jedz, jedz, nie marudź.
– Tato, jak pierwszy raz będę miała wyfrunąć z gniazdka
to jak mam te skrzydełka trzymać ?
No – j a k ?
– Wiatr ci powie.
– Że też ci się jeszcze chce…
– Ale… ci ludzie aż przystają !
– Przystają, bo robisz z siebie głupka.
– Co tak kręcisz tym łebkiem ?
– Bo… tato… coś mi nie pasuje z tymi aniołami.
– Co nie pasuje ? Nasz ród wywodzi się od aniołów.
– Jak by tak było – to by mi starsza siostra
nie wyrwała z dzioba najtłustszego robaka.
– – – – – – – – – – – – – –
czerwiec 2013
W I A T R O M Y Ś L
chyża
zawsze o milion kilometrów
wyprzedza
Ziemię
a potem czeka na nią
” jak ci w dzióbku ? ”
Teresa ” E S A ” Floresa prowadzi kronikę towarzyską
J a n się upił
i wygłupił.
K r y c h a jointa wypaliła
cały boży dzień się gziła.
P r z y ś p i e w k i z F a r o s
O P O G O D Z I E
Przeciera się, oj, przeciera
pewnie się na burzę zbiera.
Pojaśniało, pojaśniało
zaraz będzie lało.
Niebo piękne przy niedzieli
pewnie zaraz piorun strzeli.
Strzeli we mnie grom niebowy
będziesz mieć mnie, Kasiu, z głowy…
P r z y ś p i e w k i z F a ro s
O B E R T A S
Tańcowałaś, tańcowałaś
za innym się oglądałaś.
Całowałaś, całowałaś
inne imię wyszeptałaś.
Wyszeptałam… pomyliłam…
za to mocno przytuliłam
Przytuliłam… przeprosiłam…
obertasa zamówiłam !
L I M E R Y K
Romowi spod Szczecina
przyśniła się cud-dziewczyna.
Z piórek cała
gruba i biała
na imię miała Pierzyna.
P r z y ś p i e w k i z F a r o s
O G I E N E K
Zmokniona, zmokniona
a przecie przybiegnę
znajdźże, Jasiu, dla mnie
jaką okryjbiedę.
Zimny deszcz to, Kasiu
zezujże bucięta
ogienek gorący
jak twoje oczęta.
– – – – – – – – – – –
czerwiec 2013
P r z y ś p i e w k i z F a r o s
W Ą G L E
We młynie, we młynie
o wągle pytała
Jaśka wypatrywała.
Wyszedł mączasty
i poprawił szelki
masz przecie swoje, Kasiu
swoje dwa węgielki.
– – – – – – – – – – – –
dla Beaty Skulskiej
czerwiec 2013
P r z y ś p i e w k a z F a r o s
O D P A L I Ł
Powiedaj mi, Jasiu
o której godzinie
chrząszcz brzmi w trzcinie ?
Nie mnie pytaj, Kasiu –
niech ci powie Franek
co ci ukradł wianek…
– – – – – – – – –
czerwiec 2013
W R A K
Wszechświat, który możemy obserwować i w którym żyjemy
to wrak.
Kiedyś był to budzący zachwyt, luksusowy wszechświat
a kapitan stąpał dumnie w paradnym mundurze
ze złotymi galonami.
A T R A P A
Co się okazuje ?
Świat to atrapa.
Prawdziwy wymarzony świat, bez manekinów
spoczywa głęboko w magazynach.
Chyba to prawda.
Gdyby na wierzchu eksponować prawdziwy, porządny świat
dawno by go ktoś ukradł.
– – – – – – – – – – – –
czerwiec 2013
portal MIASTOPISARZY.pl
<a href=”http://www.miastopisarzy.pl” target=”_blank”>wiersze </a>